Ku zamyśleniu z 2024 02 04: Myśli Bł. Carlo Acutisa; Chcesz czy musisz- kazanie na Ofiarowanie Pańskie; Tajemnica grzechu- Skrucha bez znieczulenia- Wojciech Jędrzejewski OP; Uśmiechnij się.

 “Wszyscy rodzimy się jako oryginały, ale wielu umiera jako kserokopie”

„Gdyby ludzie zdali sobie sprawę z tego czym jest Eucharystia, kościoły byłyby tak wypełnione, że trudno byłoby do nich wejść.”

„Nie ja, ale Bóg. Nie miłość własna, ale Chwała Boża. Smutne jest oblicze zwrócone ku sobie, szczęśliwe zwrócone ku Bogu.”

„Im więcej Eucharystii otrzymujemy, tym bardziej stajemy się podobni do Jezusa, aby na ziemi mieć przedsmak nieba.”

„Nasza dusza jest jak balon na gorące powietrze. Jeśli popełnimy grzech śmiertelny, dusza spada na ziemię.

Spowiedź jest jak ogień pod balonem, który pozwala duszy wznieść się ponownie… Ważne jest, aby często przystępować do spowiedzi.”

 

Błogosławiony Carlo Acutis

 Chcesz czy musisz? /Kazanie na Ofiarowanie Pańskie/

 Święto Ofiarowania Pańskiego, (Ml 3, 1-4); (Ps 24, 7-8. 9-10); (Hbr 2, 14-18); Aklamacja (Łk 2, 32); (Łk 2,22-40); Winnica 2 lutego 2024.

Józef i Maryja należeli do narodu żydowskiego, narodu wybranego, i jako pobożni Żydzi żyli według przepisów Prawa. Skoro należało czterdziestego dnia po narodzeniu przynieść dziecko do świątyni, to nakaz ten wypełnili. Jeśli mieli przy tej okazji złożyć ofiarę z pary gołębi, to nakaz ten także wypełnili. To zresztą jest świadectwem ubóstwa tej rodziny. Gdyby byli zamożni to ofiarą byłby jakiś cielak. Józef i Maryja żyli według przepisów prawa, świadczą o tym Ewangelie. Zadajmy sobie jednak ważne pytanie: „chcieli czy musieli”? Byli do tego zewnętrznie zmuszeni czy wewnętrznie przekonani? Chcieli czy musieli? Wydaje się oczywistym, że w przypadku Świętej Rodziny chodziło o wewnętrzne przekonanie, o osobiste pragnienie i chcenie. Józef i Maryja byli świadomi historii swojego narodu, z której to historii wywodził się zwyczaj ofiarowania pierworodnego syna. Mieli też osobistą wdzięczność Bogu, czego wyrazem była składana ofiara. Chciałbym jednak, by ta historia była okazją, by nam wszystkim zadać pytanie o nasz stosunek do prawa, do przykazań choćby. Dobrze jeśli przestrzegasz przykazań, ale jak to jest z nimi naprawdę… chcesz ich przestrzegać czy musisz ich przestrzegać? Jesteś do nich jakoś zewnętrznie przymuszony, czy wewnętrznie przekonany?

Czcij ojca i matkę, nie zabijaj, nie kradnij, nie cudzołóż, nie kłam, pamiętaj o Bogu, o dniu świętym… Jesteś zewnętrznie przymuszony, czy wewnętrznie przekonany?

Pytanie ważne, bo w pierwszym przypadku jesteś tylko niewolnikiem. Gdy jesteś zewnętrznie przymuszony, gdy ulegasz naciskom otoczenia, autorytetu czy też własnego konformizmu, to może nawet zachowujesz się pobożnie, ale w gruncie rzeczy jesteś niewolnikiem.

A Bóg nie chce mieć niewolników a synów! (por. Ga 4,7) Nie chce mieć zewnętrznie pobożnych, poprawnych na pokaz, ale tych, którzy należą do niego całkowicie, od serca.

Zatem raz jeszcze niech wybrzmi to pytanie. Chcesz czy musisz? Jesteś zewnętrznie przymuszony, czy wewnętrznie przekonany?

TAJEMNICA GRZECHU
Skrucha bez znieczulenia

„Człowiek, który tego dokonał, winien jest śmierci”. Oto odpowiedź króla Dawida na przypowieść proroka Natana, której odrażający bohater, bogacz zabierający ubogiemu sąsiadowi jedyną owieczkę, to tak naprawdę sam król, póki co nieświadom tego faktu. Z chwilą, gdy odkrył, kim w rzeczywistości jest ów „człowiek bez miłosierdzia”, wyznał: „Zgrzeszyłem wobec Pana” (por. 2 Sm 12, 1-14).

W tym jednym zdaniu ujawnia się wielkość Dawida. Ani słowa więcej. Potem tylko pokutna pieśń, którą do dziś modli się Kościół:

Zmiłuj się nade mną, Boże, w swojej łaskawości,
w ogromie swego miłosierdzia wymaż moją nieprawość! […]
Uznaję bowiem moją nieprawość,
a grzech mój jest zawsze przede mną.
(Ps 51, 3. 5)

 Istota skruchy zdolnej mocą Bożego miłosierdzia przywrócić grzesznika do życia leży w ascezie wyznania: „Zgrzeszyłem”. Nic więcej. Ile trzeba mocy ducha, aby nie sięgnąć po samousprawiedliwienie, znieczulenie w postaci przeciwbólowego środka z etykietką: „ALE”. Postawić tamę kolejnym słowom, których potok może rozmyć bolesną prawdę i zgasić trawiący ogień wstydu, doświadczenia klęski, poczucia zdrady. Zabronić sobie takiego kroku – na tym polega wielkość upadłego człowieka.

Paląca świadomość grzechu, żar Bożego gniewu i ból własnego upadku to ognisty piec, z którego mamy ochotę wymknąć się przez awaryjne drzwi z napisem „ALE”. Błogosławiony czyściec, skrucha bez znieczulenia, nie może wówczas stać się naszym udziałem. Tracimy szansę na rzeczywiste nawrócenie. Uzdrawiająca moc Bożego miłosierdzia nie ma do nas dostępu, gdy tchórzliwie uciekamy od odpowiedzialności za swój grzech, usiłując ją choć trochę rozmyć. Nauczycielem pokuty nie jest elokwentny faryzeusz, lecz bijący się w piersi celnik (por. Łk 18, 9-14). Na niego spływa usprawiedliwienie, odchodzi uświęcony, przywrócony życiodajnej łasce. Spogląda we własne serce i w nim dostrzega brak łaski. Nie patrzy na innych, nie szuka usprawiedliwienia dla swej nędzy, ale czeka na miłosierdzie.

 

Dobry jest Pan dla ufnych,
dla duszy, która Go szuka.
Dobrze jest czekać w milczeniu
ratunku od Pana.
(Lm 3, 25-26)

Im większa prostota trwania w nadziei, że Bóg zlituje się nad grzesznikiem, tym „obficiej może rozlać się łaska”. Nie trzeba szamotać się w coraz gwałtowniejszym, masochistycznym samooskarżeniu. To również stanowi utrudnienie dla Pana, który jest uzdrowieniem pokornych. Trudno jest, po prostu, wyznać swoją nieprawość, pozwolić, by wybrzmiała w ciszy skruszonego przed Bogiem serca. Czasami czujemy się odrobinę pewniej, gdy możemy zagłuszyć wyznanie dramatycznym i potępieńczym biciem się w piersi.

Nie ma na tym świecie usprawiedliwienia dla człowieka, który podeptał wybraną raz odwieczną Miłość, poza miłosierdziem płynącym z krzyża, miejsca, gdzie Bóg zaakceptował upokorzenie bycia odrzuconym przez „swoich”; Słowo, Chrystus, „przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli” (J 1, 11). Każdy krok grzesznika, w poszukiwaniu ulgi dla serca, które oskarża samo siebie za niewierność, nie zwracający się w kierunku krzyża, oddala od Boga, jedynego Zbawiciela. Tylko zgoda, aby „patrzeć na Tego, którego przebodli”, na Tego, który umiera zraniony moim grzechem, pozwala wraz z Nim ujrzeć nowe, odrodzone w Zmartwychwstaniu życie. W obliczu ukrzyżowanej przeze mnie Miłości, uznaję „swoją nieprawość”, bez wybiegów i krętactw, wierząc w obiecaną łaskę.

Chcąc pokochać ów czyściec, pomóc sobie żyć nim już dzisiaj, trzeba zlokalizować kuszące drzwi awaryjne. Trzeba zdać sobie sprawę z bogatego asortymentu uśmierzających ból środków, które „litościwy” diabeł daje nam byśmy się lepiej poczuli. Zobaczmy je w oparciu o dwa zdania wypowiedziane przez pierwszych rodziców tuż po grzechu, jakiego się dopuścili.

Wojciech Jędrzejewski OP

 

UŚMIECHNIJ SIĘ

Jak wygląda kapłan w ostatnim dniu Wizyty Duszpasterskiej?

 

Ks. Marek z Katowic opowiada:

„Pamiętam, jak w ostatni dzień kolędy  w ostatnim bloku, na ostatnim piętrze, zapukałem do ostatnich drzwi.

Ktoś ze środka zawołał, żeby wejść.

Drzwi się uchyliły, a ja zobaczyłem przed sobą potwora. Naprawdę.

Sinoblady gnom, jakiś przygarbiony, z błędnym wzrokiem.

W półmroku korytarza poczułem na plecach dreszcz.

Po sekundzie zorientowałem się, że patrzę w lustro” .